Dzisiaj przychodzę do Ciebie z postem o makijażu wykonanym w solidnych 70 procentach produktami Kiko Milano. No bo tak to jest, że ta włoska marka jest moją absolutną miłością kosmetyczną. Ich cienie, pomadki, róż w sticku, bronzer, tusz do rzęs... mogłabym wymieniać bez końca, bo Kiko ma kosmetyki naprawdę cudownej jakości.
Moja przygoda zaczęła się dzięki przyjaciółce (dziękuję M.!) i mogę śmiało powiedzieć, że przez okres całych studiów magisterskich powiększałam moją kolekcję kosmetyków o coraz to większe ilości produktów marki Kiko, które kupowałam za naprawdę małe pieniądze. W ich sklepach często trafić można na ogromne promocje i tak sobie myślę, że wszystkie produkty, które Ci dzisiaj pokazuję upolowałam na promocji za grosze.
Pomysł na ten konkretny makijaż... właściwie nie było żadnego pomysłu - chciałam po prostu wypróbować nową pomadkę i cienie w kredce, ale możemy go również potraktować jako rozpaczliwą próbę przywołania lata w związku z tym, że pogoda nas nie rozpieszcza, no bo naprawdę, co to za lipiec? Cóż, lato jest widoczne chociaż na mojej twarzy, zawsze to jakiś plus:
Często słyszę, że powinno się podkreślać albo oczy, albo usta i wiem, że ta zasada ma sens. Jednak jako osoba uwielbiająca mocny makijaż (i nie znająca umiaru :D), nigdy nie potrafię zdecydować się na jedno, stąd Twoja możliwość podziwiania takiej, a nie innej wersji makijażu. A tak całkiem poważnie, jeżeli jednak masz jakieś sugestie co do zmiany/podrasowania mojej makeup game, to śmiało pisz, chętnie poznam Twój punkt widzenia! Makijaż to ta dziedzina mojego życia, która zdecydowanie stanowi dla mnie pasję, w której bardzo chcę się rozwijać, realizować, tak więc każde dobre, sensowne wskazówki są cenne.
Swatche produktów użytych w dzisiejszym makijażu. Wszystkie kupione na promocjach i wszystkie w niskich cenach - od 5,90 zł do bodajże 12,90 zł, więc polecam!
Ten konretny róż do policzków kocham za to, że bardzo przyjemnie się blenduje oraz oczywiście za jego kolor! Fajnie się nakłada zarówno pędzlem, jak i gąbką (czy choćby palcami).
Tak sobie patrzę na te zdjęcia, i myślę, że w sumie to dzięki Kiko pokochałam cienie w kredce. Wcześniej kupiłam sobie takie marki Rimmel, ale nie sprawdziły się zupełnie, jak, niestety, cokolwiek od tej firmy. Nie wiem, czy to moja twarz (i paznokcie) jest tak wymagająca, czy po prostu Rimmel to słaba marka, ale czegokolwiek bym nie użyła, zawsze kończyło się to katastrofą. Podkład Stay Matte - zapchał mi cerę; lakiery do paznokci - wolę nawet nie zaczynać tematu...; wspomniane wyżej cienie - nie blendowały się ani trochę; tusze do rzęs - sklejały mi rzęsy w grudy przeogromnych rozmiarów. Katastrofa, przynajmniej w moim przypadku. W każdym razie, wracając do Kiko, ich cienie w kredce to zupełnie inna bajka. Pigmentacja. Blendowanie. Trwałość. Mam już sześć takich produktów tej włoskiej marki i kupno kolejnych jest na pewno tylko kwestią czasu.
Nazwy nie widać w opisach przy swatchach - Kiko Milano Bright Quartet Baked Eyeshadow Palette w kolorze 02, czyli jedne z najpiękniejszych cieni w jednej z najbardziej eleganckich paletek, jakie posiadam:
Oprócz wszystkich produktów widocznych na zdjęciach użyłam również:
podkład - a właściwie Bourjois 123 Perfect CC Cream w kolorze, którego numeru nie widzę, może jestem ślepa? :D
puder - L'Oreal True Match Super-Blendable Powder w kolorze, który się wytarł, na pewno jakiś najjaśniejszy :D
korektor - Catrice Camouflage Cream Concealer w kolorze 010 Ivory i Liquid Camouflage w kolorze 005 Light Natural
bronzer - Kiko Bronzer Powder w kolorze 104
róż do policzków - Bourjois w kolorze 34 Rose d'Or
rozświetlacz - Wibo Star Shine Shimmers Kit w kolorze Diamond Shine
brwi - Pierre Rene Professional Eyebrow Set
tusz do rzęs - Kiko Volumeyes+ Active Mascara
fixer - Kiko Face Makeup Fixer
Tak prezentuje się moja miłość do Kiko Milano. Podoba się, czy może warto coś zmienić, ulepszyć? Czekam na sugestie, a teraz już spadam słuchać rosyjskich rapsów, bo dlaczego nie? Do zobaczenia w następnym wpisie!